sobota, 28 lutego 2015

" O słodka zemsto...tak słodka jak posmak krwi ''

Dlaczego nie da się cofnąć czasu? Bezsilność w chwili zagrożenia to najgorsze co może nas spotkać. Gdyby możliwe było znów stanąć tam, na ziemi i podjąć właściwą decyzję. Czasem jeden twój ruch może zmienić całą historię. Przecież sam uwięziłeś się w tej klatce pomiędzy śmiercią, a nicością podejmując niewłaściwą decyzję. Dlaczego nie postąpiłeś inaczej?
Nie postąpiłeś, bo nie mogłeś.
___________________________

Szła powoli rozglądając się na boki, jakby bojąc się, że ktoś może zauważyć jej obecność. Wszystkie mięśnie miała napięte gotowa na atak. Jej zimne, niebieskie oczy zdawały się pochłaniać wszystko dookoła. Szła szybko, sprężystym krokiem by oddalić się od zagrożenia jakie czyhało na każdym kroku. Jej łapy miękko odbijały się od śniegu. Poruszała się z niezwykłą gracją i zwinnością mimo że w rzeczywistości czuła jakby całe jej ciało rozrywało się na strzępy. Mięśnie miała naciągnięte. Każdy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból. Ale musiała jak najszybciej stąd odejść. Na tym pustkowiu z pewnością czyhało na nią niebezpieczeństwo. Gdyby była w pełni sił nie zwracałaby na to uwagi, jednak teraz czuła, że bez wątpienia by przegrała. Była wycieńczona. Od dawna nic nie jadła. W końcu nie jest łatwo znaleźć pożywienie na ziemi skutej lodem. Nie miała też żadnego schronienia i często zmuszona była sypiać pod gołym niebem, w przerażającym zimnie spowodowanym niską temperaturą. Warunki jej codziennego życia były ceną którą musiała odpłacić. Od kiedy pamięta była mordercą. Istotą pozbawioną litości i jakichkolwiek uczuć. Za to właśnie została wygnana i skazana na potępienie. Jej wygodne życie zmieniło się w jeden wielki koszmar. Od teraz błąkała się na tym pustkowiu bezskutecznie próbując odnaleźć jakieś schronienie. Z pewnością już dawno pogodzona ze swym losem pozbawiłaby się swego życia, jednak zaślepiająca chęć zemsty odebrała jej rozum i doprowadziła do szaleństwa. 

W pewnym momencie stanęła. W nozdrzach czuła znajomy zapach. Wciągnęła powietrze. Krew. Każdego lwa ten zapach przyprawiałby o mdłości, jednak Kisasi* potrafiła się nim delektować. Ze smakiem oblizała się. Pomimo zmęczenia przyspieszyła. Od dawna przestała ufać zmysłom, jednak z każdym krokiem woń zdawała się być coraz silniejsza. Lwica z bijącym sercem biegła przed siebie. Myśl o posiłku zdawała się być niemożliwa. 
Wreszcie pokonując kilka metrów znalazła się na miejscu. Lwy. Martwe lwy. Właściwie całe stado było wybite. Każdy osobnik zginął w inny sposób. Kisasi pochyliła się nad ciałami jeszcze raz smakując słodkiego zapachu czerwonej substancji. Po chwili chwyciła zębami jedno z ciał i rozszarpała na części łapczywie zjadając mięso i oblizując kości. Była tak głodna, że posunęła się do kanibalizmu. Po chwili jednak coś zauważyła. Lwiątko. Mała lwica. Stworzenie wbiło w nią lodowato niebieskie ślepia. Nie płakało, nie bało się. Przeciwnie, spoglądało na nieznajomą z gniewem. Lwica spojrzała w lwiczkę z zainteresowaniem próbując przypomnieć sobie słowa, które niegdyś słyszała od swojej rodziny. 
- To ty jesteś tym demonem - stwierdziła bez cienia strachu. W jej głowie świtał już podły plan, który zamierzała wcielić w życie. W końcu co mówiła przepowiednia?... Może z pomocą tego potwora uda jej się wypełnić swoją zemstę, a może dokonać czegoś więcej, co sprawi, że cały świat padnie przed nią na kolana. Albo po prostu zniszczy go. Tylko z pomocą szatana może się to udać. 
Wyszczerzyła się w podłym uśmiechu. Złapała lwiątko i pobiegła przed siebie. Pragnęła uciec na zawsze z ziemi skutej lodem i nie wrócić tam nigdy. Uciekła. A razem z nią odeszło całe istniejące tam życie.

_______________________
Nie jestem pewna do końca co o tym myśleć ^^. Niby początek mi się troszki podoba, a jak zwykle końcówka do bani (często tak mam). Wiem, szkoda, że nikt nie umarł XD. I w ogóle cały rozdział jest przerażająco krótki. Jak zrobiłam przed chwilą podgląd aż się przestraszyłam. Coś mi ostatnio nie idzie. Kiedyś pisałam rozdziały które czytało się przez godzinę, a teraz przez dwie minuty. 

*Kisasi - zemsta

poniedziałek, 23 lutego 2015

Prolog-"Pomiot szatana"

"Miłość to bezużyteczne uczucie..
Nienawiść..to dzięki niej możesz stać się tak potężnym..
Bez współczucia
Bez litości
Pozbawiaj życia wszystkich bez wyjątku
Nie potrzebujesz powodu
W końcu to Twoje przeznaczenie
Zmień świat w prawdziwą..Krainę Śmierci !"
-Zamieszczone cytaty znajdują się na kamiennych tabliczkach..Do dziś nie wiadomo skąd się tutaj wzięły i kto jest ich odbiorcą..

__________________


"Pewnego dnia na świat przyjdzie szatan w postaci lwicy, który doprowadzi świat do zguby. Od małego karmiona tylko nienawiścią, stworzy nową erę. Gdy proroctwo się skończy wszystko przemieni się w proch z którego powstało.."
Słowa te przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Ale zaraz gdzie? Jakie miejsce mam na myśli?
Cała historia rozpoczęła się na ziemi skutej lodem. Nie posiadała ona nazwy, gdyż nikt nie chciał  zawracać  sobie tym  głowy.  Niska temperatura oraz płatki śniegu, które wyglądały tak niepozornie.  Można było pomyśleć, że nikt nie ma szans przeżyć na tym pustkowiu. Szkoda. Niestety wiele osób pomyliło się w tej kwestii.
W tajemnicy, w mrocznych jaskiniach bez jakiegokolwiek światełka nadziei zamieszkiwały drobne grupki lwów. Z upływem czasu, przez bezlitosny klimat "stado" zaczynało się pomniejszać..A według przepowiedni granatowy demon przyjdzie na świat, u kresu istnienia sekretnego rodu.
I w końcu nadszedł. Sędziwy dzień.
Pewna lwica o pięknej kremowej sierści i lodowato niebieskich ślepiach, miała spodziewać się potomstwa. Przyszły ojciec zmarł ochraniając swoją żonę. Wielka rana na brzuchu nie pozwoliła mu nadążyć za tempem ukochanej. Niechybnie wykrwawił się na śmierć. Nikt nie potrafił odnaleźć jego ciała..z bardzo prostego powodu. Gdy ta historia się zakończy na pewno sam wyciągniesz wnioski dlaczego.

Bezimienna* pogrążona w cierpieniu nie potrafiła poradzić sobie z bólem w jej sercu. Wiedziała jednak, że musi żyć dla swoich dzieci. Z coraz to większym trudem stawiała kroki. Często zatrzymywała się po drodze. Czuła się osłabiona i wycieńczona. Nie potrafiła zatrzymać dużej ilości wymiotów w tak krótkim czasie. Końcem końców obolała upadła na ziemię. Zachrypianym głosem błagała o pomoc. Nikt nie przyszedł. No tak... W końcu jest tutaj sama jak palec..
Długie chwile cierpienia nie miały końca. Pot spływał po jasnym futrze. Płatki zamrożonej wody przylepiały się do spoconego ciała. Czas strasznie powoli mijał. Sekundy wydłużały się w minuty, a minuty w godziny. "Czy dotrwam do końca?" Ta myśl przerażała samicę. "A co jeśli nie wytrzymam do końca?"
Przeróbka wykonana przeze mnie. Wiem,że wyszła do bani ;-;
Długa walka z nieustannym bólem wydawała się niemożliwa do wytrzymania. Jednak czasami jeśli dotrwasz do końca powstaną cudowne owoce Twojej pracy.. Szkoda, że akurat nie tutaj.
Bezimienną z półsnu obudziły ciche piski. Wystarczyło odchylić delikatnie powiekę...i wtedy zauważyła. Jej dzieci. Jego dzieci. Ich dzieci. Chłopczyk i dziewczynka.
Samczyk miał czarną jak smoła sierść, lodowato niebieskie ślepia jak kremowa lwica. Nos złoziemca. Natomiast kocie o przeciwnej płci było kompletnym przeciwieństwem swojego brata. Futerko małej o granatowym odcieniu, idealnie komponowało się z bielą krajobrazu.
Oczy zimniejsze i przepełnione nienawiścią wzbudzały przerażenie.
Smutek, który widniał  na jej pyszczku, momentalnie został zastąpiony szyderczym uśmiechem.
"Niemożliwe! Ale jednak...kolor, uszy, gorycz.. Tak to musi być ona. Muszę ją zabrać w jedno miejsce!"

                                                                             ~*~
[Uwaga! Ten fragment może być częściowo brutalny!]
-Tak to ona!
-Masz rację! To ten demon.
-Musimy ją zabić! Nie możemy pozwolić, aby proroctwo się spełniło.- szepnął donośny głos jakiegoś żółtawego lwa.
-Jeśli coś takiego się wydarzy.. Świat w którym żyjemy...może przestać istnieć. Wewnątrz tego lwiątka jest zamknięte czyste zło!-  krzyknął karmelowy osobnik gotowy rozszarpać swoimi czarnymi pazurami maleńką lwicę.
Bezimienna nie potrafiła zdusić w sobie gniewu. Gdy na początku tutaj przybyła planowała zostawić swoją córkę na śmierć, a z synem prowadzić szczęśliwe życie. Potężna, ale mroczna siła pojawiła się znikąd. Chęć wymordowania wszystkich..tak to jest dobry pomysł.. Wzbudzić w swojej córce jak największą urazę do wszystkiego i wszystkich. Brzydzić się.
Uznajmy,że tutaj jest śnieg ;_;
Bez ostrzeżenia rzuciła się na przywódcę zgromadzonych. Z wielkim zapałem wgryzła mu się w kark przecinając tętnicę. Padł nieżywy na ziemię. Sprawczyni oblizała pysk ze smakiem. Krew.
Kolejna liczba ofiar była nieunikniona. Samica pozbawiała każdego życia w inny sposób. Rozpruwała żyły, wydłubywała oczy, "dokopywała" się do mięsa, odcinała język i zjadała wnętrzności. A gdy już nikt nie był w stanie oddychać, zamordowała jedno ze swoich dzieci. Tak bardzo pokochała widok i smak czerwonej substancji, że nie potrafiła się oprzeć. Świadoma tego co uczyniła, poczuła gorące łzy... Ale to dało jej satysfakcję.
Spojrzała na jedyną osobę, która żyła.
-Nie jesteś warta tego aby Cię zabić. Jeśli pozwolę Ci żyć, możesz do czegoś się przydać. Od dzisiaj nazywasz się Ukweli**. Nie należysz do naszego rodu. Jesteś pomiotem szatana. Zobaczymy czy podołasz swojemu przeznaczeniu. Dasz radę? Czy może zginiesz próbując?- psychiczny śmiech był ostatnim co usłyszała Ukweli.
Bezimienna uciekła z miejsca zbrodni.
I tego dnia ziemia skuta lodem i pozbawiona nazwy odeszła w zapomnienie.

                                                                            _______________
O mój boże. Jak ja wszystko namąciłam. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału... Miał wyglądać kompletnie inaczej. Mam nadzieję,że moja współautorka Kohu mi to wybaczy, tak samo jak Wy ^^' .
Po długiej kilko miesięcznej przerwie wreszcie coś napisałam.. To pewnie wyjaśnia jakość..
Jeszcze raz przepraszam ;-; .
Do zobaczenia~~
Aniva D. Written

A i bym zapomniała.
*Bezimienna- to nie jest imię tej lwicy. Tak nazywały się wszystkie samice. Nikt nie posiadał tam imienia. Tak ja i te moje głupie pomysły .-.

**Ukweli- rzeczywistość
Szablon wykonany przez Jill