Więc wybrałeś zło? Doskonale, wreszcie okaże się czy na pewno jesteś na to gotowy. Czy pamiętasz ten dzień gdy twoje serce zabrudziła plama nienawiści? Gdy pierwszy raz zobaczyłeś w oczach ofiary strach, a potem już tylko martwą pustkę? Czy gdy spoglądałeś na szkarłatną plamę krwi widziałeś w niej tylko odzwierciedlenie nieuchronnej zagłady? Czy byłeś wtedy dumny i potężny?
Więc kim teraz się stałeś? Głupią istotą która zrobi wszystko by ocalić diabelskie nasienie.
Jak długo przetrwasz ze świadomością, że teraz to ty stajesz się ofiarą?
~*~
Szła powoli, czując jak jej łapy drżą, gdy stawiała kolejny, niepewny krok. Od długiego czasu zwlekała z zatrzymaniem się na postój wiedząc, że jeśli chce ujść z życiem, musi uciec jak najdalej od Kali. Nawet chwila zwłoki mogła dać śnieżnobiałej lwicy kilka godzin przewagi. Dla zwykłego lwa poruszanie się w takiej szybkości byłoby zapewne niemożliwe, jednak mroczna władczyni znała wiele diabelskich sztuczek i Kisasi przypominając sobie niektóre z nich zdała sobie sprawę, że nie może pozwolić sobie na nawet odrobinę optymizmu.Kroczyła wytrwale dalej, jednak zmęczenie zaczynało dawać za wygraną. Lwica zatrzymała się pod martwym drzewem, z którego już dawno opadły liście zostawiając po sobie jedynie suche gałązki.
Niebieskooka rzuciła brutalnie Ukweli na ziemię. Mała lwica wydała z siebie głuche warczenie.
- Zamknij się - syknęła wściekle złota. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo jest spragniona
- Wody... - wychrypiała. Spojrzała na słońce mrużąc oczy. Po jego pozycji starała się oszacować ile zajęła jej wędrówka. Mlasnęła parę razy ze złością, by nawilżyć suche wargi. Rozejrzała się dookoła. Spękana i sucha ziemia zdawała się na jej oczach zamieniać w proch. Niebo było szare i przepełnione goryczą. Słońce z trudem przebijało się przez gęstą powłokę mgły. Jak w takiej krainie znaleźć odrobinę wody?
Zgarbiona powłóczyła łapami w stronę kocięcia. Leżało spokojnie w miejscu w którym zostawiła je porywaczka, jednak jego błękitne oczy spoglądały na dorosłą lwicę z nienawiścią.
- To nie moja wina, że nie mamy co pić - burknęła rozżalona Kisasi i ze złością stwierdziła, że jej głos zabrzmiał dziwnie miękko i smutno. Stwierdziła, że musi bardziej uważać, bo jeszcze chwila i kompletnie się załamie.
- Musimy jakoś przetrwać - powiedziała widząc jak stado sępów szybuje nad jej głową. Widząc czarne zarysy ptaków, które najczęściej obwieszczają rychłą śmierć, przyszła jej do głowy okropna myśl. Ukweli! Lwiątka w jej wieku powinny częściej pić i nie przebywać w tak ekstremalnych warunkach jak pozbawiona wody kraina.
Potrząsnęła głową. Śmierć tego potwora nie wchodziła w grę. Gdyby lwiczka umarła, Kisasi nie byłaby w stanie wypełnić swojej zemsty, a Kali nękałaby ją do końca życia. Teraz życie tego diabła było ważniejsze od wszystkiego innego.
Jej lodowate ślepia spotkały się ze wzrokiem lwiątka.
- Musisz żyć, rozumiesz? Musisz! - rozkazała lwica. Ukweli spojrzała na nią bez wyrazu. Kisasi patrzyła jeszcze na nią dysząc ciężko. Po chwili rzuciła się na ziemię wierzgając i krzycząc. Pazurami rozdrapywała sobie skórę, aż do żywego mięsa, gryzła łapy i tarzała się we własnej krwi histerycznie przy tym krzycząc. Wreszcie uspokoiła się i znieruchomiała na ziemi dysząc ciężko. Cała była umazana w szkarłatnej substancji. Spojrzała z bólem na szarą lwiczkę zwiniętą w kłębek pod drzewem.
- I jak ja mam cię utrzymać przy życiu? - jęknęła żałośnie. Ukweli milczała. To milczenie było gorsze niż jakiekolwiek słowa.
_____________________
Boże, jakie to krótkie i beznadziejne, i jeszcze bez obrazków :c Jestem zła, bo długo nie pisałam i opublikowałam coś tak durnego. :*
Kohu